Jak większość łasuchów - uwielbiam czekoladę. Smak, zapach, nawet wygląd tabliczki czekolady sprawia, że CHCĘ. Tak było z paletą Makeup Revolution z serii I heart makeup. Dostępne są trzy wersje. Zdecydowałam się na ten zestaw ze względu na kolory. Wydaje mi się, że pasują do mnie najlepiej i są uniwersalne do wykonania makijaży na cudzych oczach (przykładowe makijaże pod koniec postu). Zapraszam :)
Swoją tabliczkę zamówiłam ze sklepu internetowego MintiShop. Cena - 40zł. Według mnie jest to dobra cena. Jakość przewyższa cenę.
Kasetka wyposażona w duże lusterko, dzięki czemu można śmiało robić za jej pomocą makijaż wszędzie - już niedługo czeka mnie malowanie w plenerze. Również siebie. Dodatkowo do palety dołączona jest pacynka. Osobiście używam wyłącznie pędzli do aplikacji cieni, ale gąbeczka wydaje się nie być najgorsza.
Szesnaście cieni daje nam bardzo dużo możliwości i kombinacji. Kolory doskonałe do makijażu zarówno dziennego jak i wieczorowego. Znajdziemy tu zarówno maty jak i cienie satynowe. To, co bardzo mnie ucieszyło to fakt, że dwa najczęściej używane cienie mają podwójną pojemność (cień bazowy i rozświetlający).
Cienie mają niesamowicie przyjemną konsystencję. Jest wręcz kremowa. Cienie świetnie i bardzo wygodnie nabierają się na pędzel i przenoszą na powieki. Nie kruszą się, nie pylą i nie osypują się. Cechuje ich bardzo dobra pigmentacja. Zawsze używam bazy pod cienie, ale i bez niej dają radę. Cienie są trwałe, zostają na powiece od rana do wieczora. Nie znikają w ciągu dnia.
Swatche (od góry):
White Light - cień, którego tutaj w zasadzie nie widać. Jest bazowym cieniem, idealnym do podkreślenia obszaru pod łukiem brwiowym, czy jako cień bazowy na całą powiekę.
Don't Let Go - jeden z moich satynowych ulubieńców; brązowo-miedziany odcień.
Break Me Up - jasny, matowy brąz. kolor przypomina mi kakao. używam go najczęściej do delikatnego podkreślenia załamania w makijażu dziennym.
Consume Me - brązowa satynka, chłodniejszy odcień
All is Lost - klasyczna, matowa czerń; dobrze sprawdza się do malowania kresek, nawet bez Duraline
Lick Me - brudny róż, bardzo ciekawy kolor, wygląda świetnie na powiekach
Fool's Gold - klasyczne złoto, którego o dziwo brakowało w mojej kolekcji.
One More Bar - ciepły odcień brązu; w zasadzie używam go bardzo rzadko
Devour Me - Ciemny, chłodny brąz; idealny do przyciemnienia zewnętrznego kącika; używam ostatnio do brwi
Tear the Wrapper - satynowa miedź; rzadko używana
Love You to Death - mój definitywny ulubieniec w palecie. Przepiękny fiolet
Pray For Me - kolor starego złota z domieszką brązu - satyna
Tease Me - szarobrązowa satyna; prezentuje się ślicznie
Set Me Free - jasna beżowa satyna
Bring Down Angels - doskonały cień do rozświetlenia kącika;
Pigmentacja jak widać - jest świetna. Do zdjęć użyłam bazę ARTDECO, dzięki czemu cienie stały się wodoodporne. Płyn micelarny Corine de Farme nawet nie dał rady, musiałam użyć dwufazowca, dla pewności rękę umyłam jeszcze żelem do twarzy.
Paleta Death by Chocolate tak zawładnęła moim sercem, że stała się moją ulubioną paletą cieni. Kolory, konsystencja, sama estetyka i wygląd opakowania robi swoje. I jeszcze ta cena - 16 cieni w cenie 40zł. Marzenie :) Nic tylko brać! Zachęcam :)
Przykładowe makijaże które wykonałam cieniami z paletki Death by Chocolate:
http://ladyaggu.blogspot.com/2015/01/i-heart-makeup-death-by-chocolate.html |
http://ladyaggu.blogspot.com/2015/02/dont-let-go-death-by-chocolate-makijaz.html |
http://ladyaggu.blogspot.com/2015/02/dont-let-go-death-by-chocolate-makijaz.html |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz