RIMMEL SCANDALEYES LYCRA flex - recenzja

Cześć! Dziś przychodzę do Was z recenzją tuszu do rzęs RIMMEL SCANDALEYES LYCRA flex. Tusz dostałam, podobnie jak 19 innych dziewczyn, na I spotkaniu blogerek z Warmii i Mazur w Olsztynie.

 

Pojemność/cena: 12ml / około 30zł

 

Dostępność: Rossmann, inne drogerie, również internetowe.

Opakowanie: Zielone, solidne opakowanie, zamykanie na kliknięcie, co gwarantuje nam szczelne zamknięcie maskary. Mamy pewność, że tusz nie wyschnie.

Szczoteczka: Duża, z włosia.

Kolor: Idealna, intensywna, głęboka czerń.

Efekt: Tusz ma za zadanie zagęścić, wydłużyć nasze rzęsy pozostawiając je elastyczne. Jak jest na prawdę? Otóż, po zdjęciach niżej możecie zauważyć, że strasznie tuszu zbiera się na szczoteczce, co przyczynia się do robienia grudek. Jednak przed każdą aplikacją, wycieram szczotkę z nadmiaru tuszu. Kosmetyk niestety skleja rzęsy, trzeba się postarać, by wyglądały dobrze, niezbędna jest tu szczoteczka do rozczesania rzęs, na przykład grzebyk z Inglota. Rzęsy sklejone, jednak jest tak jak producent obiecuje - rzęsy są elastyczne - to zapewne zasługa Lycry. Wysycha dość długo, co przyczynia się do odbić, tak zwanej "pandy". Nie kruszy się, trzyma cały dzień. Nie ma problemu ze zmyciem.

Podsumowując, tusz nie należy do najlepszych. Nie porwał mojego serca, nie sięgnę po niego ponownie. Co prawda będąc w Rossmannie, sprawdziłam inne tusze i nie zbierają tyle tuszu na szczoteczce, co mój. Być może trafiłam na felerny egzemplarz? Efekt nie jest dla mnie. 

Macie ten tusz? Co o nim sądzicie?